Wreszcie prawdziwa zimowa Falenica:) Temperatura około -13 stopni i biało. Tak naprawdę to zastanawiałem się czy z moim obecnym wytrenowaniem to warto się w taki mróz wybierać, ale było warto. Wreszcie moje adidasy (zimowe) miały używanie, choć biegłem asekuracyjnie. Za tydzień wyjazd na narty więc kontuzja byłaby fatalna. Biegło mi się raczej ciężko, bez świeżości, choć świeżością powinienem epatować. W tym biegu wystartował też Marek, który dołożył mi na mecie prawie minutę. Odjeżdżał mi na zbiegach niemiłosiernie. Ale nie ma co marudzić – trzeba wziąć się do roboty. O atmosferze i całej imprezie nie piszę – bo była „jak zawsze”. Fajnie, że spadł śnieg i kolejny etap pewnie też będzie biały.