Kolejny „wyjazdowy” maraton zaplanowałem w Pradze. Weekend w stolicy Czech na pewno nie będzie nudny. I nie był. Polecieliśmy większą ekipą, co gwarantowało dobrą zabawę przed i po maratońską. Mój brat: Marek, Jacek i Paweł nastawieni byli na bicie rekordów życiowych. Ja nie. Po niespodziewaniej życiówce w Orlen Marathon – w Pradze miałem taktykę, biec z Markiem czyli na złamanie 3:30. Pakiety odebrane, niedziela rano start. Ładna pogoda – na bieganie jak znalazł. Start na Starym Mieście potem praktycznie wzdłuż Wełtawy po jednej i po drugiej stronie. Trasa w większości po asfalcie, miejscami po kostce brukowej. Nie były to dwie duże pętle, ale trasa na niektórych odcinkach przebiegała tak samo. Szczególnie demotywujące było to, że na 4tym kilometrze był też 34. Kilka razy też trasa zawijała i można było obserwować biegaczy z tyłu. Właśnie w ten sposób widzieliśmy 3razy Pawła. Na 20tym kilometrze dodatkowe chłodzenie zaserwował lekki deszczyk. Biegło mi się ciężko (brak świeżości), choć biegliśmy w tempie 4:40, czasami lekko szybciej. Od około 15go kilometra zacząłem czuć ból obu ścięgien Achillesa. Tak miałem już do końca, czasem ból był silniejszy, czasem słabszy. Marek biegł równo i świeżo. Na połówce nawet chciał przyspieszyć, ale ja nie za bardzo:). Myślałem o ostatnich kilometrach i ewentualnej kontuzji. Do 30 km było ciężko, potem chyba z racji coraz mniejszego dystansu do mety biegłem już mniej zestresowany. Ostatnie kilometry to jak zwykle walka aby utrzymać tempo. Nie straciliśmy wiele. Na metę przybiegliśmy razem z czasem 3h 22min 50sec. W tym biegu miałem na luzie być zającem ale zupełnie tak nie było. Nie wiem czy gdyby nie Marek, który poprawił żywciówkę o ponad 7min, to czy utrzymałbym takie tempo – chyba nie. Paweł i Jacek dotarli do mety w podobnych do siebie czasach. Jacek z niezłą życiówką. Paweł z doświadczeniami i koniecznością zmian w treningu. Po biegu wszyscy razem celebrowaliśmy wyniki w praskim barze Domecek:) Praga ma dobrze zorganizowany Maraton, jedyny minus to konieczność spaceru do strefy zmian po ukończeniu biegu. Na finiszu maratonu nawet kilkaset metrów może przysporzyć sporo problemów.