Kolejny półmaraton nad morzem. IV Półmaraton Ziemi Puckiej to impreza, którą bardzo lubię. Po pierwsze jest w wakacje, po drugie nad zatoką pucką, po trzecie ma super urozmaiconą trasę. Rok temu potraktowałem go jako dobry trening przed triathlonem w Gdyni – w tym roku zrobiłem tak samo. Nie będę pisał o organizacji, trasie i atmosferze bo o tym już pisałem rok temu. Napisze o moim cierpieniu na ostatnich 5ciu kilometrach. Generalnie bieg pobiegłem dobrze – nawet szybko jak na Puck. Tempem z pierwszych 15km oscylowałem w okolicach 1h:32min. Skończyło się na 1:34 bo koszmarna kolka dorwała mnie i ni cholery nie chciała opuścić. Dawno nie byłem tak zgięty:) Na trasie byłem razem z Michałem Kucharskim z Gdańska i Pawłem Wośkiem z Ostrowca – Michał utrzymał temp na ostatnich kilometrach i dołożył mi około półtorej minuty. Rok temu byłby daleko za mną – postęp zrobił ogromny. Ja, mimo kolki, dałem rade dobiec do mety i o dziwo pobiegłem lepiej niż rok temu na tej samej trasie:). Ciekawe czy to dobry prognostyk przed Gdynią.