Matys Running - 36 Maraton Warszawski Matys Running - 36 Maraton Warszawski
Portal wyników sportowych

Menu:


Nazwa: 36 Maraton Warszawski
Data: 28.09.2014
Dystans: 42,195 km
BIB: 7865
Czas netto: 03:27:06
Czas brutto: 03:29:00
Miejsce OPEN: 818
Liczba zawodników na mecie: 6675
Procent: 12%
Średnia prędkość: 12,2 km/h
PACE: 04:54 min/km
Typ: Road
Miejsce: Polska, Warszawa


   Maraton Warszawski zawsze biorę pod uwagę. Jest pod koniec września (super pogoda do biegania), no i jest w Warszawie. Tym razem nie planowałem szybkiego startu, trzy tygodnie po ultra to zdecydowanie zbyt mało (dla mnie) aby myśleć o dobrych czasach. Wystartowałem bo chciałem ocenić moją formę na długim dystansie, przy umiarkowanym tempie. Planowałem 3:30 lub 3:45, choć znając siebie pierwszy cel był bliższy. Wiem, że coś może się stać i spowodować, że pobiegnę szybciej niż planowałem. Aby tak się nie stało, na starcie szukałem znajomych, którzy mieli podobne cele. Szukałem i znalazłem. Trzech kolegów z Ostrowca i dwóch z pracy. Okazało się, że rozpiętość wyników mieści się pomiędzy 3:15 (za szybko), a 3:45 (może być). Stanąłem razem z Pawłem, Rafałem i Tomkiem. Cel 3:30, to mi się podoba – PACE w okolicach 4:57 (chyba). Wystartowaliśmy, szybciej:) niż zakładaliśmy (PACE 4:50). Wszystko super, dla mnie tempo wyśmienite, choć od 10go kilometra czułem dyskomfort w nogach. Odezwało się 7 Dolin:). Ultra na dystansie 100km nadwyrężyło moje ścięgna i stawy, teraz to czułem. To na pewno duży minus ultra biegów, ale wielkim plusem był upgrade głowy. Teraz 42km nie wyglądało strasznie. Pierwszy raz czułem, że to nie jest daleko. Maraton jak zwykle zrobiony perfekcyjnie, dużo wody, bananów, etc… Trasa znana, wielokrotnie pokonywana, tym razem z lekką (chyba) modyfikacją na Ursynowie. Do 24go km biegliśmy razem w czwórkę, żartując, opowiadając anegdoty. Utrzymywaliśmy tempo. Potem, było ciut gorzej. Agrafka w Wilanowie dała możliwość oceny kto jest przed nami. Szybko zobaczyliśmy Pawła z targetem na 3:15, który był jakieś 6/7 min przed nami (3:15 mu odjeżdżało). Ponieważ nasze tempo spadało a ja czułem się dobrze, uknułem plan, którego chciałem uniknąć. Znalazłem cel – dogonić Pawła. Przyspieszyłem o jakieś 10sec. Szybko odszedłem od grupy, potem okazało się, że drugi Paweł też przyśpieszył, dogonił mnie ale potem lekko odpuścił. Biegło mi się dobrze, choć z coraz większym bólem nóg. Kilometry mijały szybko (szybciej niż na innych maratonach). Na 39 km dodatkowo zmotywowali mnie kibice (Arek, Paweł i Artek). Łyk wody od Arka z bidonu i ostatnie 2,5 km do mety. Wyprzedzałem lawinowo:) Dobrze działa to na psychikę, inni nie mogą a ty możesz. Ostatnie metry i meta na Narodowym. Uff, jestem. Pawła nie dogoniłem, brakło 2 min 9 sec, ale i tak satysfakcja ogromna. Sprawdziłem się, nieoczekiwanie negative split (1:44:03 do 1:43:03 obie połówki) wyszedł mi całkiem fajnie. Target 3:30 zrealizowany z prawie 3min zapasem. Na mecie masaż, spotkanie z towarzyszami przygody i do domu. Kolejny maraton przebiegnięty.






Created by gapmont.com A.D.2013