Tym razem tak lekko nie było, choć nie było też bardzo ciężko. Chyba to wpływ alkoholizacji dzień wcześniej:) Tak czy inaczej było fajnie, mimo odwilży i opadów deszczu trasa był tylko trochę gorsza od grudniowej. Mój numer pozwala na start w 3’ej grupie więc od samego początku miałem ciężko. Prawdopodobnie biegnąc optymalną ścieżką, startując z pierwszą grupą, zaoszczędziłbym kilka cennych sekund bym. No nic, wyprzedzanie po piachu pod górę też ma swoje zalety – szczególnie treningowe. Tym razem biegaczy na starcie było mnóstwo (chyba rekord frekwencji) i spowodowało to, że cały mój bieg, od samego początku do końca, był walką także z wolniejszymi zawodnikami. Jacek, Paweł i Jarek zostali z tyłu a ja pogoniłem za Kubą, który startował w pierwszej grupie. Dogoniłem go gdzieś w połowie dystansu. Dwa razy próbowała mnie „kolka” ale po chwili odpuszczała. Adidasy Kanadia TR4 miały teraz co robić. Grząskie podłoże wspaniale się z nimi komponowało. Czas na mecie to 43:42 czyli prawie 30 sec gorzej niż ostatnio. Dało to 92 pozycję wśród 608 uczestników. Jest walka, w końcu ma być PB w generalce:)