Po kilku latach powrót na GrandPrix Warszawy. Katalizatorem był bieg Mikołajkowy (rozgrywany na dokładnie tej samej trasie) gdzie pobiegłem tak szybko, że sędziowie nie zdążyli dobrze zanotować czasu:) czego wynikiem było dodanie mi ok 40 sekund. W ten weekend postanowiłem przetestować moją formę oraz trasę raz jeszcze. Pogoda była wymarzona, choć niestety mróz w nocy i odwilż (słońce) w dzień spowodowały, że szczególnie pierwsza i ostatnia część trasy była niezłym bagnem. Kolejne kilometry, w lesie kabackim, przeplatały się błotem i ślizgawką, ale już nie było tak źle jak na początku. Ruszyłem z nastawieniem do walki. Od początku biegłem lekko poniżej 4min/km. Czasem ktoś mnie wyprzedzał, czasem ja kogoś:) Biegłem dość równo, bez kolki (podkreślam) – utrzymując stały dystans do mojego wypatrzonego na starcie rywala (kiedyś mnie ogrywał), ale teraz w kilku biegach jest lekko za mną. Taki to mój „nieznajomy” przeciwnik. W tym biegu także przegrał ale do ok. 6go km biegł 50-100 metrów przede mną. Ostatnie kilometry należały do mnie. Odstawiłem go na jakieś 50sec. Do mety dobiegłem w czasie 39min 01sec co jest b.dobrym wynikiem jak na początek sezonu. Miejsce 37 OPEN daje satysfakcje i może sprawi, że na Kabaty jeszcze w tym roku wrócę.