„Bike-Beer-Breathe” to 5ta sztafeta 37 Maratonu Warszawskiego. Tak tym razem dystans 42 kilometrów i 195 metrów postanowiliśmy przebiec we 3ech. Arek Recław, Kuba Sieniuć i Ja. Taki to „wybieg” aby nie biec całego maratonu. Spontaniczna decyzja, spontaniczna drużyna i przemyślana nazwa zespołu. Zdecydowanie, zawody w formule zespołowej są dodatkową motywacją. Walczy się nie tylko dla siebie ale i dla drużyny. Taki „team-spirit” udzielił się nam przed startem. Po pierwsze Kuba nic nie biegał w tym roku… Po drugie Arek biegał i jeździł na rowerze ale za dużo… Po trzecie ja, który musiałem ogarnąć to niesforne mikro-stado. Zrobiłem co mogłem, a co się udało?: Zmusić Kubę aby kilka razy pobiegał – i biegał nawet tempówki oraz spowodować aby Arek, który był na Korsyce, wrócił na sobotnie wesele - tam nie pił (za dużo). Tak wiec Kuba z mikro przygotowaniem, Arek po 3ech godzinach snu i tysiącu kilometrów na Korsyce (rowerem) oraz ja, wystartowaliśmy w sztafecie i otarliśmy się o podium:). Do 3ciego miejsca zabrakło nam 2 lokat czyli 4min 16sec. A jak sam bieg. Odniosę się do mojego odcinka. Prawie 12km (startowałem jako pierwszy), z planem tempowym około 4min/km. Nie wiedziałem czy dam rade, czy przypadkiem 7Dolin jeszcze w nogach nie siedzi. Wiedziałem, na pewno, że jestem szybkościowo „zamulony”. Ustawiłem się w strefie startu, tuż za elitą, razem z trójkołamaczami. Po starcie – jakieś 500m było tłoczno, ale potem sytuacja się wyprostowała. W okolicach 2go kilometra ilość zawodników dookoła mnie była równa, mniej więcej, 5 osób, z tendencją malejącą. Biegłem, o dziwo, szybciej – w okolicach 3:51 min/km. Fajnie, bo dawałem radę. Na 6tym kilometrze była zawrotka i pod wiatr. Nie było się za kim schować więc zaczęła się walka aby nie zwolnić. Zwolniłem ale na ostatnich 2ch kilometrach. Tam biegłem z założonym 4:00. Ostatnie 400m podciągnął mnie Arek, który motywacyjnie wbił tzw „gwoździa”. Uff dobiegłem… Źle nie było. Moim zmiennikiem był Kuba, który pobiegł na drugi odcinek, a my z Arkiem poszliśmy na drugi/ostatni punkt zmiany. Tam czekając na Kubę, mieliśmy okazję zobaczyć przebiegających zawodników z czołówki. Zbliżającemu się Kubie, wbiłem gwoździa tym razem - ja. Motywując go przez ostatnie 400m - przycisnął końcówkę prawie do 4min/km. Ostatnia zmiana i półmaraton Arka. Na mecie na Stadionie Narodowym czekaliśmy z Kubą na pierwszych zawodników. Dla mnie to maraton z innej perspektywy:) Jest Arek ! Mamy 5te miejsce na 291 sztafet. Super. Nasz czas łączny to 3h 52min 18sec. „Bike-Beer-Breathe” will be back !