Powinno być bieganie wiosenne a było zimowe. Ósmy Półmaraton Warszawski był imprezą bardzo udaną, ja swojego rekordu nie pobiłem ale kilka rekordów padło. Rekord zimna, około -2/-3 stopni rekord frekwencji uczestników, ponad 10000, rekord życiowy mojego brata, który debiutował w półmaratonie (wiec na rekord był skazany). Od startu biegłem stałym tempem na tętnie ok 170, co na zegarku dawało ok 4:10min/km, trasa w pierwszej części po Starym Mieście i lekko z górki, potem Wisłostradą z wiatrem. Następnie już trochę trudniej bo i pod górkę (choć Belwederska mnie nie załamała) i pod wiatr. Generalnie biegło mi się lekko i czułem, że nic złego zdarzyć się nie może, dziwił mnie tylko fakt, że biegnąc 4:10min/1km biegnę w takim tłumie – ba nawet jestem często wyprzedzany:) Na mecie (błonia Stadionu Narodowego) atmosfera iście zimowa, zimno i śnieg, ale radość z pokonania kolejnego półmaratonu nie pozwoliła mi zmarznąć.