Ehhh, co by tu napisać o biegu, który jak zwykle był świetny. Bardzo lubię biegać w Falenicy więc może nie jestem obiektywny. Może poszukać minusów? Na pewno organizatorzy stoją już przed decyzją o wdrożeniu elektronicznego pomiaru czasu. Przy tak dużej ilości uczestników obecny system sprawia coraz więcej kłopotów. Chyba to tylko jeden minus. Mój bieg… cóż, ja w dalszym ciągu w fazie roztrenowania i siły oraz mocy brak. Niemniej jednak udało się zrobić czas około 46 i pół minuty, a to tylko dzięki Markowi, który debiutował na falenickiej wydmie i na 3cim okrążeniu mnie wyprzedził. Wtedy moja głowa przełączyła się w tryb „gonić”:) Przełączyła się z trybu „czy gonić” – bo od samego początku w polu mojego wzroku był zawodnik, który ostatnio wyprzedził mnie na ostatnich metrach. Tak biegłem, biegłem i zastanawiałem się czy go dogonię czy też nie. Finalnie dogoniłem:) ale tylko dzięki Markowi, który na ostatnich 2km, wyprzedzając mnie, spowodował, że znacznie przyspieszyłem. Marka, nie dogoniłem (był 1sec przede mną), ale mojego konkurenta wyprzedziłem (także o 1 sec).